wtorek, 30 lipca 2013

"Sonko Pop Cool Chips Zielona Cebulka, 60g" i "Sonko Pop Cool Chips Papryka, 60g" (Healthy Food Production S.A.)

"Sonko Pop Cool Chips Zielona Cebulka, 60g" i "Sonko Pop Cool Chips Papryka, 60g" (Healthy Food Production S.A.)
Czipsy popcornowe o smaku zielonej cebulki i  Czipsy popcornowe o smaku papryki. 
cena detaliczna: ok. 3 zł.
liczba kalorii: ok. 400 kcal/100g.


Do zrecenzowania owego produktu namówiło mnie takie małe, mądre, śliczne, kieleckie blond "coś", co przywykłem nazywać dziewczyną. Akurat jestem na diecie (niestety wciąż jestem na tyle gruby, że gdy tylko ściągam obok domu koszulkę, sąsiad regularnie bierze mnie na cel swojej strzelby, pewien, że dziki wieprz zakrada mu się na podwórko), więc poszukuję nisko kalorycznych przekąsek, które zaspokoiłyby moją potrzebę zjedzenia czegoś dobrego, a nieszkodliwego. Produkt Sonko miał się stać (tymczasową) alternatywą dla moich ukochanych Laysów. Czy mu się to udało? Zapraszam do recenzji.


Zacznijmy od garstki faktów: 1) Nazwa produktu jest mało gustowna (wyobraźcie sobie, że wchodzicie do sklepu i mówicie: "Poproszę te czipsy Pop Cool o smaku papryki!" Słabo.) i skierowana raczej do przedszkolnego odbiorcy, a nie dojrzałego konsumenta. Ma natomiast pewne uzasadnienie, bo czipsy są popcornowe, a nie ziemniaczane (koło ziemniaka to nawet nie stało). 2) Czipsy pakowane są w coś, co nie jest w pełni klasyczną folią (bardzo ciekawa w dotyku, jeśli ktoś lubi macać rzeczy. Ja lubię). Co ciekawe, jedna paczka sprawiała wrażenie bardzo napakowanej powietrzem (zielona cebulka), natomiast druga wręcz przeciwnie (papryka) - zawierała luzy. Najwyraźniej bęben maszyny dmuchającej był pusty i nie nastąpiło zwolnienie blokady (w odpowiednim momencie). 3) Produkt sili się na eko, healthy, etc. Dzięki użyciu innego materiału czipsotwórczego, zawiera 75% mniej tłuszczu (w stosunku do kartoflanego odpowiednika) i nie ma w nim śladu konserwantów i glutaminianu monosodowego (czymkolwiek by to cholerstwo nie było. Mam tylko nadzieję, że twórcy nie wymyślają tych nazw na poczekaniu, bo niedługo zaczną pisać np. "Nie zawiera glutobenzynosiarczanu kutaminatydatyny" i co najgorsze - nie skłamią. A tak poważnie, w Internecie znalazłem, że produkt nie zawiera wprawdzie glutaminianu sodu czyli E- 630, ale zawiera rybonukleotydy disodowe (E-635), które są pochodną ww. glutaminianu, więc nie wysnuwałbym zbyt pochopnych wniosków co do "ekologiczności" owych czipsów).


Co do smaku, to faktycznie, warstwa wierzchnia czipsa jest dobrze nasycona aromatem przez co wrażenie "styropianowości" jest ograniczone do minimum (co nie znaczy, że go nie ma). Jeśli lubicie konsumować czipsa w ten sposób, że najpierw "wysysacie" w buzi z niego wszystkie soki - to wrażenie wpieprzania opakowania po telewizorze będzie intensywniejsze, jeśli natomiast od razu gryziecie i przełykacie, to mniejsze. Czipsy wymagają zresztą nieco większego wysiłku szczęki, niż ich ziemniaczany brat, albowiem trochę trzeba jest zgryźć, zanim się przełknie (są znacznie grubsze i mniej kruche). Co do smaku, to miałem okazję testować dwa warianty: paprykowy i o smaku zielonej cebulki. Ten pierwszy smakował mi jakby bardziej, pełniej, albowiem w drugich było trochę za dużo soli. Wszystko to jednak kwestia gustu i osobistych preferencji (w teście siły smaku - dwa różne czipsy do ryja naraz i sprawdzenie, który da się wyczuć - zwyciężyła cebula).

Czas na podsumowanie. Czipsy okazały się solidnym produktem, który zaspokaja głód i poczucie, że nie zjadło się zbyt dużo. Nie stanowią konkurencji smakowej dla najlepszych z Laysów, niemniej jednak pod presją diety, czuję się zobowiązany ocenić je na 7/10.

Na zachętę.

niedziela, 14 lipca 2013

"Parówki Ulubione o smaku chili", 205g (Indykpol S.A.)

"Parówki Ulubione o smaku chili", 205g (Indykpol S.A.)
Kiełbasa drobiowo-wieprzowa, drobno rozdrobniona, wędzona, parzona.
cena detaliczna: ok. 2,79 zł
liczba kalorii: ok. 220 kcal



Jak mówi mądre powiedzenie - "Trzecią wojnę światową przeżyją tylko karaluchy, szczury i parówki." Możesz się teraz zastanawiać drogi czytelniku: "Szczury, karaluchy, pracownicy Katedry Prawa Cywilnego WPiA UJ - rozumiem - ale dlaczego na wszystkich bogów - parówki?!" Otóż z co najmniej trzech powodów: 1) łatwości przygotowania, 2) walorów smaków, 3) walorów energetycznych. Parówki można zrobić z wszystkiego (nawet z bohaterów Disneya), zawsze mają choćby przyzwoity smak i dostarczają odpowiednio dużo energii, by przetrwać tak w naszym świecie, jak i postapokaliptycznym piekle, w którym o każdy kawałek ziemi, należy walczyć z popromiennymi potworami (z ww. Katedry).


Zabrzmi to wzruszająco, ale parówki owe podarował mi brat ze słowami: "Kupiłem ci parówki z chili, żebyś mógł zrecenzować je na Wpieprzamy." Spełniło się zatem marzenie redakcji niniejszego bloga, by otrzymywać darmowe jedzenie od licznych, hojnych donatorów. Przez jakiś czas produkt ów leżał w lodówce, aż przyszedł dzisiejszy niedzielny poranek i zainspirowana telewizyjną debatą o uboju rytualnym, wielka chęć wrzucenia na talerz kawałka martwego zwierzaka. Opakowanie od samego początku nie bardzo mi się spodobało - żółć i czerwień, to nie są moje ulubione barwy, wolałem wcześniejszą, niebieską kolorystykę wyrobów Indykpola. Ale to detal, zjada się w końcu zawartość tegoż opakowania. Można się za to z niego jeszcze dowiedzieć, że produkt składa się w 46% z mięsa indyczego, w 7% z kurczaka, a w 16% z mięsa wieprzowego. Nieźle.


By zbadać jak owe parówki smakują, przeprowadziłem Parówkowy Test Wpieprzamy (wszelkie prawa zastrzeżone) polegający na skonsumowaniu parówki w trzech trybach: 1) na surowo, 2) po ugotowaniu w sposób wskazany na opakowaniu, 3) po wrzuceniu do mikrofalówki na dwie minuty (440W)
.
Posiłek o wdzięku PRLowskiego kierowcy PKSu.
Na surowo produkt smakuje mocno przeciętnie, w połowie konsumpcji nawet nieco mnie zemdliło (może z powodu wczorajszej imprezy), dlatego nie mogę ocenić go zbyt wysoko. 4/10 to absolutnie maksymalna nota, przykro mi Indyczku. Po ugotowaniu jest o dziwo dużo lepiej, aromat chilli jest wyraźnie odczuwalny, ale nienachalny i łatwy do zabicia ketchupem lub majonezem. Wypada dać owym parówkom notę wyższą, to jest 6/10. Prawdziwą moc, parówki pokazują jednak po wsadzeniu do mikrofali, robią się wtedy naprawdę dobre, także wtedy, gdy przesadzimy, doprowadzając do pęknięcia skórki. Nota wędruje więc do góry o jeden stopień, docierając do oceny 7/10, co jak na parówki jest całkiem niezłym wynikiem.
Rekomenduję, przyrządzać je właśnie w ten sposób.

wtorek, 9 lipca 2013

"Lays MAX Ser & Zielona Cebulka", 140g (Frito-Lay)

"Lays MAX Ser & Zielona Cebulka", 140g (Frito-Lay)
Czipsy ziemniaczane, grubo krojone.
cena detaliczna: ok. 4.49 zł.
liczba kalorii: ok. 700 kcal. (cała paczka)

Wakacje to czas dokonywania trudnych wyborów, takich z pogranicza życia i śmierci (towarzyskiej). Jak bowiem powszechnie wiadomo - nikt nie lubi grubych ludzi. (Ta piękna, generalna zasada uświęcona latami tradycji nie dotyczy Wojtka Manna i kobiet w ciąży (ale i to pod warunkiem, że jest to twoja żona)). Toteż trzeba wybierać - albo zamkniesz ryja i weźmiesz się za siebie, biegając w te i we wte oraz chodząc na siłownię, aby potem pozować do wakacyjnych "słitfoci" na fejsa, albo zignorujesz zalecenia dietetyków i dobrze na wakacyjnej słitfoci będziesz wyglądać tylko w otoczeniu tuczników z pobliskiej obory. Myślisz, że wybór jest prosty? Nic bardziej mylnego! Podejmowanie takiej decyzji łączy się z niemal fizycznym bólem.

Z jednej strony - trzeba bowiem ciężko harować, żeby wyglądać szczupło i pięknie, tryskać zdrowiem i energią, a z drugiej strony czipsy. Niby trzeba podobać się płci pięknej (osobiście spasłem się tak, że wstydzę się ściągać koszulkę już przed samym sobą, bojaźliwie zasłaniając cycki, żebym ich przypadkiem nie zobaczył), a z drugiej strony kiełbasa z grilla i karkówka. Ból, ból, kalorie i ból.

Nawet najpiękniejsze "dziewczyny z Facebooka" mają problem z dokonywaniem owych wyborów.

Sam biegam głównie po supermarkecie, więc nikogo nie powinno dziwić, że pewnego słonecznego dnia wpadłem na zupełnie nowe Laysy MAX (na półkach sklepowych zadebiutowały w połowie czerwca!) o smaku sera i zielonej cebulki. Pewnie zignorowałbym estetyczne, błękitne opakowanie (kojarzone raczej z tradycyjnymi Laysami o smaku fromage), ale mą uwagę przykuł napis po drugiej stronie paczki - "Wszystkie składniki Lay's są powszechnie stosowane w produkcji żywności", co tak naprawdę znaczy mniej więcej tyle, że gdy upowszechni się robienie czipsów z postsowieckich odpadów atomowych, to będziecie mogli zrezygnować z korzystania z lampki nocnej. Nie będzie Wam potrzebna.


Czym prędzej rozdarłem paczkę, z której wydobył się miły, cebulowy zapach. Nowe czipsy wyróżniają się z nietypowym, falistym kształtem (przypominającym nieco kształt płyt azbestowych, które przez lata miałem na dachu (nie muszę chyba dodawać, że mój pokój mieścił się na poddaszu... Rodzice bardzo mnie kochali)), który możecie zaobserwować na fotografii poniżej:


Muszę przyznać, że jest on dużo wygodniejszy w konsumpcji. Czipsy nie łamią się zbyt łatwo w ustach, dzięki czemu można w pełni nasycić się ich smakiem. Co do tego ostatniego, to jak można się spodziewać - jest mocno słonawy i więcej w nim posmaku cebuli, niż sera. Jest niezły, ale po kilkunastu czipsach zaczyna nużyć. Nie jest to z pewnością produkt, którego paczkę zjadłbym w całości podczas jednego wieczoru (co może być jakąś zachętą do jego kupna w wakacje, gdy już bardzo musimy, ale...).

Odstrasza też cena - stanowczo za wysoka. Daleko bowiem "MAXom" do rewelacyjnych, wyrazistych "Strongów", które w kategorii - "czipsy do 4.5 zł" - zmiatają wszystko co staje im na drodze. Jadłem jakiś czas temu zwykłe, lewiatanowe czipsy i w smaku niewiele różniły się od recenzowanego produktu, a były sporo tańsze.

Podsumowując, kształt to krok w dobrą stronę (nigdy nie lubiłem cienkich czipsów), ale smak - to pomimo zachowywania pewnego poziomu - jednak jakieś rozczarowanie. Mogłoby być lepiej.
6/10