niedziela, 6 stycznia 2013

"Groszek konserwowy", 400g/240g (Pudliszki)

"Groszek konserwowy", 400g/240g [po odsączeniu zalewy] (Pudliszki)
Groszek konserwowy
cena detaliczna: ok. 2,40 zł
liczba kalorii: ok. 200 kcal



Niezwykle ucieszyła nas pozytywna reakcja na recenzowany ostatnio groszek konserwowy ze stajni Jamar. Otrzymaliśmy około 100 listów z 5 milionów krajów, w których informujecie, że konsumowaliście, konsumujecie i zamierzacie konsumować groszek w jego najbardziej zacnej - puszkowej postaci. Nie nawykliśmy jeszcze do myślenia o sobie jako o wyznaczających nowe trendy żywieniowe, ale taki odzew zachęca do pracy, a przede wszystkim - wpieprzania - czyli tego co łączy nas wszystkich. Oczywiście mamy też świadomość, że groszek groszkowi nierówny, w związku z czym specjalnie dla Was - recenzja tegoż (w formie krótkiego opowiadania) - tym razem sygnowanego przez firmę Pudliszki.  

"Zegar wybił północ, gdy Marceli Kalinowski odczuł dojmujący głód w okolicach żołądka. Niechętnie zwlókł się z fotela przed komputerem i wychylił ze swojego pokoju. W korytarzu było ciemno jak w sercu profesora Gawlika z Wydziału Prawa i Administracji UJ, ale pierwotny głód, który niegdyś wypychał samców z jaskini po świeże mięso mamuta i tym razem okazał się silniejszy. Marceli wziął głęboki oddech, odliczył do 3,14 i rzucił się na schody z szybkością urzędnika odbierającego piątkową wypłatę. Wiedział, że światło się nie zaświeci, ponieważ włącznik zepsuły stukostrachy i demony czające się w mroku, toteż zbiegał jak szalony, zdając się na instynkt. Serce waliło mu niczym Marcin Najman w matę splątany w miłosnym uścisku z Weroniką Grycan.

W końcu dopadł do drzwi, przemknął przez nie i zatrzasnął za sobą. Mógł odetchnąć z ulgą - najgorsze było już za nim. Reszta domowników spała. Świadczyło o tym ich miarowe chrapanie przypominające pracujące młoty pneumatyczne. Marceli nie próżnował - wparował do kuchni i wyjąwszy z kieszeni teleskopowy palnik acetylenowy przystąpił do rozcinania wewnętrznej powłoki lodówki. Szybko dostał się do środka i sięgnąwszy ręką w chłodny mrok - wydobył z niego puszkę czegoś zielonego. "What the fuck?!" - zapytał samego siebie w myślach, bo od niedawna uczył się angielskiego. "Groszek konserwowy" - odczytał, bo polski już umiał. Puszka była znacznie ładniejsza i lepiej zaprojektowana niż spożywany przez niego niedawno groszek Jamaru. Posiadała też łatwy w obsłudze i działający bez zarzutów mechanizm otwierający, co minimalizowało ryzyko zbudzenia domowników.

To zdjęcie nie dowodzi niczego ponad to, że mam słaby aparat.

Zachęcony tym Marceli przystąpił do konsumpcji. Odcedził groszek i wysypał do niewielkiej, szklanej salaterki. I tu pierwszy raz zgrzytnęło i to od razu dwa razy. Po pierwsze - groszek nie pachniał tak dobrze jak ten z Jamaru. W zapachu pobrzmiewała bowiem dość ostra nuta przypominająca ocet, a przecież wg. informacji na opakowaniu, w groszku nie było nawet kropli tegoż. Po drugie - ziarenkom groszku daleko było do krągłości i wdzięku, jaki zaprezentowała ostatnio konkurencja, a na niektórych dostrzec można było charakterystyczne "zabrązowienia". "Może i dziewczyny lubią brąz, ale ja niekoniecznie"  - pomyślał Marceli, po czym zaczął zażerać się groszkiem. I tu również miał mieszane uczucia, bowiem poprzednio gdy spożywał groszek - tak jak Pan Bóg przykazał - miał on delikatny, aksamitny smak i wprost rozpływał się w ustach, a tu trafiały się ziarenka bardzo miękkie jak i bardzo twarde.

Oczywiście ostatecznie pożarł ten groszek w całości i żył długo i szczęśliwie, ale gdyby mógł go ocenić, nie dałby mu ni więcej, ni mniej, jak 5/10."

Koniec

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz