niedziela, 27 stycznia 2013

"Toblerone", 35g (Kraft Foods)



"Toblerone", 35g (Kraft Foods)
cena detaliczna: ok. 1,88 zł
liczba kalorii: ok. 184 kcal




Słodycze spod szyldu Toblerone nie są w naszym kraju zbyt dobrze znane - marka nie posiada ogólnopolskiego dystrybutora, toteż smakołyk dostępny jest jedynie w delikatesach, bądź niektórych hipermarketach, a i tak trzeba trochę się naszukać. Pisząc "słodycze", mam na myśli całą serię produktów czekoladowych - od małych, trzydziestu-pięciu gramowych "batoników", aż po blisko 400 gramowy blok czekolady.  



Toblerone, to słodycz elitarny - posiadający historię, wieloletnią tradycję oraz pochodzenie, niczym dobrze urodzona dama w XIX wiecznej Rosji. Ale po kolei - jak głoszą źródła internetowe, nasz produkt ma blisko stuletnią tradycję, zapoczątkowaną w czekoladowym imperium - Szwajcarii. Nazwa wywodzi sie od nazwiska twórcy smakołyku, Theodora Toblera, a także od włoskiego wyrazu torrone, którym określa się pewien rodzaj nugatu. W istocie - na skład batonów składa się czekolada, migdały, miód, oraz właśnie nugat. 



Znaczenie ma także kształt samej czekolady - połączone czekoladową płytką "trójkąty" symbolizują szczyt Matterhorn, wznoszący się w Alpach Pennińskich - podobiznę szczytu możemy ujrzeć także na opakowaniu: kremowo-żółtym, z wielkim czerwonym napisem "TABLERONE", wspomnianą podobizną przed literką "T" oraz motywatorem w postaci dopisku "of Switzerland". Całość wygląda estetycznie i charakterystycznie, przez co łatwo dostrzec opisywany towar na półce (ale raczej nie w Polsce). 



Tyle o historii i estetyce. Teraz zawartość. Generalnie wszystkie rodzaje batonów (czytaj: wielkości) mają taki sam skład i recepturę, toteż można niniejszą recenzję potraktować, jako recenzję całej serii. Niemniej testom poddany został najmniejszy z batoników, zaledwie 35 gramowy. 

Czekolada, co widać i czuć, jest wysokiej jakości. Świadczy o tym prosty test temperatur - po wyjęciu z lodówki czekolada nie kruszy się i nie jest zbyt twarda, zaś w temperaturze powyżej 25 stopni nie topi się i nie ciągnie. Sam smak jest typowy dla szwajcarskich, pospolitych czekolad - mocno mleczy, przez co łagodny, dalej - słodki, aż boli, oraz posiadający tą szczególną właściwość "szybkiego rozpływania się w ustach". Dlatego każdą z "piramidek" odgryza się z dużą przyjemnością. 



Miód, którym otulone są migdały, czuć. Smak migdałów także jest wyczuwalny, zresztą producent ich nam nie żałował; ale na pierwszy plan wysuwa się nugat, słodszy od czekolady (sic!) i niestety, łatwo przylepny, przez co trzeba się trochę z nim namęczyć, także wtedy, kiedy już dawno zjedliśmy czekoladę. 



Toblerone, to słodycz w pełni: 35 gramowy batonik zasłodził recenzenta, tak że ten musiał posiłkować się szklanką wody, by jakoś dojść do siebie. Ale na twarzy recenzenta malował się uśmiech i dziecinne rozmarzenie, zaś w momencie pisania tych słów łakomie wącha opakowanie, z którego jeszcze dobywa się słodki zapach czekolady. Toblerone nie jest królem batoników, bo ciężko jednoznacznie przyporządkować go to tego zbioru, dla wielu może wydać się zbyt słodki, ale warto czasami po niego sięgnąć - zwłaszcza, jeśli uda się w ogóle go odnaleźć. Ocena końcowa, obniżona przez irytujący nugat, to 9/10

1 komentarz:

  1. Kocham Toblerone miłością szczerą :) moja ulubiona czekolada. polecam również czekolady Ritter są genialne :)))

    OdpowiedzUsuń