piątek, 25 stycznia 2013

Moja Bretania #3 - "Fasolka po bretońsku", 480g (Carrefour/Mispol)



"Fasolka po bretońsku", 480g (Carrefour/Mispol),
danie gotowe,
cena detaliczna: 4,35 zł
liczba kalorii: 480 kcal






Przy okazji Mojej Bretanii #2 popełniłem pewne konsumenckie wykroczenie, określając między wierszami recenzowaną tam fasolkę mianem "produktu z taniej linii". Okazuje się, że Carrefour stosuje dualistyczny system sygnowanych własnym logiem produktów - obie linie rozdzielają cena, jakość oraz opakowanie, co zobaczyłem i poczułem, jedząc produkt pochodzący z tej prawdziwej, taniej linii - "Fasolkę po bretońsku", tym razem przyrządzoną przez Mispol S.A.



Zwykły słoik oklejony brzydką etykietą, z której z wielkim trudem wyczytać można masę produktu oraz kaloryczność, zwieńczony jest równie pospolitą, czerwoną zakrętką. Powalająco zła etykieta nie przyciąga wzroku, ani nie wyróżnia produktu - o mały włos, przez pomyłkę, sięgnąłbym po gołąbki w sosie pomidorowym; zreflektowałem się dosłownie w ostatniej chwili. 

To, co zaskakuje pozytywnie, i już na samym wstępie, to, uwaga, uwaga - ZAPACH! Całość pachnie (PACHNIE!) jak ciepła, parująca margeritta. Nie przypuszczałem, że w małym słoiczku uda się zawrzeć efemeryczny posmak pizzy. Nasz produkt zaliczył więc mocny początek, już na starcie zachęcając do konsumpcji. 



Kołowy ruch widelcem wokół obwodu miski udowodnił, że producent nie żałował ziaren fasoli - jest jej naprawdę sporo. Spotykamy także drobne kawałki marchewki, rzadziej cebulę, czy jakąś zieleninę, od biedy mianowaną określeniem "przyprawa". To, co boli najbardziej, to mięso - trzeba się natrudzić, by je odnaleźć, choć w słoiczku pływają 3-4 kawałeczki; nie są pokaźne. Jego smak dostarcza równie ambiwalentnych uczuć - oto bowiem chudziutkie  pyszne mięso, nie będące chamskim podrobem kiełbasopodobnym, oplecione jest tzw. tłustym mięsem, czyli czymś na podobieństwo smalcu - skutkiem czego nie do końca wiadomo, czy gryźć, czy łykać opisywane mięso. 

Całość składa się na sos, sos słony, ale bez przesady, sos, w którym czuć paprykę i pomidory (i pizzę), sos gęsty, sos, który (oprócz zapachu) niczym się nie wyróżnia, jest nijaki, trzeba z nim żyć, zaakceptować jego obecność. 



Ziarenka fasoli są miękkie w środku, ale, niestety, łupina je okalająca jest twarda - na długo po konsumpcji musimy ją wypłukiwać i wydłubywać z uzębienia, co nie należy do zajęć przyjemnych, no chyba że chcemy zachować trochę jedzenia na później.

Całość syci, i nawet jest zjadliwa. Fasolka jest zauważalnie lepsza od produktu Dobrowitu (Moja Bretania #1), choć cena - 3,49 złotego, przy znikomej ilości mięsa, jest co najmniej o 50 groszy za wysoka. 



Fasolkę ratuje jednak coś, o czym często zapominamy - stosunkowo mała ilość konserwantów. Dlatego ocena końcowa, to 4/10 - w tej cenie, a nawet taniej, możemy wyrwać smaczniejsze słoiczki, zaś dopłacając 80 groszy możemy kupić carrefourowską fasolkę od Krzętli, nad którą rozpływałem się w poprzedniej Mojej Bretanii.  

Ps. Fasolka, co oczywiste, dostępna jest w sieci sklepów Carrefour. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz