piątek, 9 sierpnia 2013

"Zapp" 60ml (Algida)

"Zapp" 60ml (Algida)
Lody.
cena detaliczna: ok. 1,5zł
liczba kalorii: 140 kcal

Drodzy państwo - szalone lata 90., lato, plaża, z głośników dobywają się pierwsze dźwięki "Takiego tanga" Budki Suflera. Najważniejszą atrakcją dla starszych bywalców nadmorskich i pojezierskich kurortów jest wyprawa na lane "EB" - słodkie jak kapitalizm i czerwone jak przeszłość ministrów z SLD. Za to dla mnie - podstawówkowego amatora niezdrowej żywności - liczyły się tylko solone frytki spożywane w absurdalnych ilościach oraz lody. Ach, lody! Te kupowałem w sklepie "U Arbuza", przezywanym tak z racji na podobieństwo właściciela do byłego już wtedy premiera Oleksego. Zjadane w ilości od trzech do pięciu dziennie przyczyniały się do bólów brzucha, ale i poczucia spełnienia w naszej bezsensownej egzystencji. Ponieważ byłem zbyt mały aby podołać pochłonięciu ogromnego "Magnum" (o ile nie popełniam w tym momencie anachronizmu i marki tej Algida nie wprowadziła nieco później), lodów o zaporowej cenie 5zł, na moje ulubione "na patyku" wybrałem "Zappa" - kolorowe lody o smaku karmelu.

Postanawiając przypomnieć sobie tamte czasy włączyłem kanał z polska muzyką taneczną i otworzyłem produkowanego współcześnie, ponownie po dwuletniej przerwie, "Zappa" aby ocenić go i porównać z moim wspomnieniem o tym produkcie z czasów, gdy gałka kosztowała złotówkę, a sezamki pakowano po pięć. Opakowanie zmieniło się zgodnie z kanonami designu A.D. 2013 (wybaczcie, ale moim skromnym zdaniem nieprzystającymi do wyśrubowanych standardów graficznych z lat 90.). Jest bardziej minimalistyczne, obrazek loda wygląda kolorowo jak dzieciństwo kucyków "Pony", a obok niego, nie wiadomo po jaką cholerę, walnęli wizerunek jakiegoś uczłowieczonego dzikiego zwierza (dzieci teraz lubią zwierzaki, ale w moich czasach musiałby być dinozaurem, żeby zwrócić swoim jestestwem uwagę). 

Lody Są Dobre
Po otwarciu oczywiście pstrokaty miks wesołych kolorków staje się czymś przypominającym zawartość kubka z wodą pod koniec lekcji plastyki. Mając jednak w głowie smak, który znam z czasów mojego "kajtkowania" nie miałem żadnych negatywnych przeczuć. Pierwszy etap konsumpcji nie przyniósł nic poza radością i niepowtarzalne doznanie słodkości stało się moim udziałem. W tym momenie przypomniałem sobie, dlaczego ongiś myślałem, iż karmel jest czymś w kolorach tęczy.

Jednak po jakimś czasie przepełniło mnie uczucie popularnie nazywane "zamuleniem", a przecież lód jest dość małej wielkości - co za dużo słodkiego, to mdło. Gdyby tego było dość - pojawia się jakiś nieprzyjemny tekturowo-chemiczny posmak, który po prostu odrzuca. Byłem przerażony, gdy przez moją głowę przetoczyła się myśl o tym, by "Zappa" po prostu nie skończyć i wyrzucić! Nie zwykłem jednak marnować recenzowanego jedzenia i zmusiłem się, żałując jednak, że nie wybrałem niezawodnego "Noggera".
Już niedługo w Twojej zamrażarce
Droga Algido! Cóż to się stało przez te wszystkie lata, gdy ja zajmowałem się graniem w gry komputerowe i markowaniem mojej edukacji, a Ty, Moja Droga, eksplorowaniem możliwości marketingowych hitów muzyki tanecznej? Czy stać się coś mogło z metodą produkcji, albo transportu? Mam nadzieję, że mój lód nie leżał przy mrożonej pandze albo nie był myty "Ludwikiem"! Jak wiele tej różnicy w doświadczeniach z obu czasów mogę przypisać mojej kiepskiej pamięci, umiłowaniu eskapizmu i wpływowi reklam telewizyjnych na moją psyche? Myślę, że pewnie dwa punkty z dziesięciostopniowej skali to właśnie wpływ mnie samego. Ustalmy więc: "Zapp" z roku 1997 - 9/10. "Zapp" dziś - ten z włochatym patafianem na papierku i lizany przeze mnie w wieku, który nie uprawnia do występowania w młodzieżówce - 3/10. 

Lata 90-te - wróćcie!

5 komentarzy:

  1. podczas mojego ostatniego pobytu w Krakowie skusiłem się na Zappa. Szukając w sklepie pod marką Jubilat już miałem w głowie jeszcze niewyraźny smak dzieciństwa a dostałem "nieprzyjemny tekturowo-chemiczny posmak". Zawiodłem się koszmarnie i jedyną słodyczą jaką dostałem było zachowanie Pani przy kasie, która pomogła mi z zaangażowaniem odszukać Zappa w lodówce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zobaczyłam Zappy w zamrażalce to się ucieszyłam bo w końcu nie każdego dnia znajduje się relikty lat 90 w sklepie spożywczym. Kupiłam i się rozczarowałam, słodko-wodnisty o paskudnych chemicznym posmaku. Kolejne wspomnienie smaków dzieciństwa runęło niczym piramida pijanych cheerleaderek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Smak jeszcze ujdzie (chociaż to już nie to samo), ale te żałosne 58 ml... płakać się chce po odpakowaniu. Za kilka lat będzie to już tylko kolorowy patyczek o aromacie karmelowym :(

    OdpowiedzUsuń