środa, 26 grudnia 2012

Redakcyjnie: ulubione i znienawidzone dania wigilijne


W tradycji chrześcijańskiej - z którą identyfikuje się znaczniejsza część naszej redakcji - Boże Narodzenie to czas świętowania narodzin naszego Pana i Zbawiciela - Jezusa Chrystusa. Czas radości, spokoju i spotkania z rodziną. Czas śpiewania kolęd i dzikich tańców wokół choinki połączonych z nieokrzesaną konsumpcją. Czas wpieprzania.

Oczywiście nigdy nie jest tak, że człowiek lubi wszystko, toteż specjalnie dla czytelników naszego bloga - powigilijne, małe, redakcyjne zestawienie naszych ulubionych i najbardziej znienawidzonych potraw wigilijnych.

Krzysiek:
Danie ulubione: Kluski z makiem. Jest coś niebiańskiego w połączeniu zwykłej "Lubelli" z opiatami. Mogą rywalizować tylko z kutią, ale tej drugiej u mnie w rodzinie najczęściej na wigilijnym stole brakuje. Na korzyść dania przemawia fakt, że spożywa się je wyłącznie w Wigilię. Oczywiście można sobie zrobić kluski z makiem równie dobrze w lipcu, ale czyn ten należy postawić na równi z rozdawaniem cukierków dzieciom poza Halloween. Jednym i drugim może zainteresować się lokalna policja. 

Danie znienawidzone: Kapusta. Jest ordynarna i nic tego nie zmieni. Gdy tylko ją widzę od razu wyobrażam sobie, jak długo będzie zalegała w żołądku zanim łaskawie włączy się do procesu trawiennego. To samo tyczy się zresztą pieczarek, które w mojej ocenie pozostają równie niejadalne, co wątróbka. Kapusta jest w smaku zupełnie nijaka, dlatego skrapia się ją cytryną. Super, nawet ja sam pokropiony cytryną byłbym ewentualnie zjadliwy, więc te próby oszukania kubków smakowych świadczą tylko o miernocie tego "dania".

Piotrek:
Danie ulubione: Żur. Wigilijność tej potrawy odbywa się wyłącznie w warstwie metafizycznej. Żur wigilijny smakuje bowiem dokładnie tak samo, jak każdy inny żur. Nawet mimo tego jest najlepszym daniem podczas wieczerzy. Generalnie jest jedną z najlepszych potraw polskiej kuchni. Myślę, że klucz tkwi w jego zupnej prostocie. Żur ciężko zepsuć. Nie potrzeba ani szczególnych umiejętności, ani drogich składników, na których ktoś mógłby zaoszczędzić psując smak. Dlatego żur jest równie dobry w prawie każdym barze mlecznym (jeżeli jest niedobry, to znaczy że został przygotowany w bardzo przemysłowych ilościach, na bazie kupnego zakwasu, i to kiepskiego, bo nawet na sklepowym, dostatecznej jakości żur może wyjść przezwoicie) i dobrej restauracji. U mnie w domu żur także tradycyjny łącznik między Świętami Bożego Narodzenia, a Bożego Zmartwychwstania, gdzie jest jednym z obowiązkowych punktów śniadania wielkanocnego. I wtedy też jest najlepszy. 

Danie znienawidzone: kompot z suszonych owoców. Po rosyjsku компот с копченых фруктов, co czyta się mniej więcej „kompot z kapcianych fruktów”. W tym języku nazywa się tak, jak smakuje.

Marcin:
Danie ulubione: Czerwony Barszcz z uszkami. Zachwalając go językiem komentarzy na Onecie, mógłbym napisać, że "jest moim największym fanem, choć dobry był tylko do Kill Them All, a reszta to komercha", tyle że byłoby to pójście na łatwiznę. Barszcz musi być czerwony jak poglądy Karola Marxa i przeszłość Leszka Millera, a uszka wypełnione mieszanką grzybów i martwych zwierzaków nieznanego pochodzenia. Moja wieczerza wigilijna od kilku lat wygląda tak, że zaczynam od barszczu właśnie, potem spożywam odrobinę każdej z potraw, by następnie na zakończenie zjeść jeszcze ze dwa talerze barszczu. 

Danie znienawidzone: Chyba nie ma takiego, ale jeśli miałbym wymienić najmniej lubiane, to byłby to karp. Nie mówcie Tacie, bo to złamałoby mu serce, ale od jakiegoś czasu nie cierpię karpia i tego całego dłubania paluchami w ościstym, rybim mięsie. Jeśli dobrze pamiętam, moja niechęć zaczęła się od pierwszego w życiu mordu na owym zwierzęciu. Było to na tyle traumatyczne przeżycie, że do dziś wspomnienia owego wydarzenia prawie zupełnie mi się zatarły. Jak przez mgłę widzę zimowy wieczór 1813 roku, karp Winston Fish był u nas wtedy lokalnym poborcą podatkowym. Nie mieliśmy z czego zapłacić, więc zwabiliśmy go do łazienki, a potem... <ucieka od komputera i chowa twarz w poduszkę, łkając>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz