poniedziałek, 23 grudnia 2013

Wielka subiektywna recenzja potraw wigilijnych cz.2!

7. Kluski z makiem.
Nie, nie ten kompot
Wspaniały tandem. Najbardziej prymitywna forma makaronu, polska, swojska, najlepiej ręcznie robiona i podwórkowe narkotyki. Smakują wspaniale, jak obiadowa wersja makowca. Kluski rozpływają się w ustach, a jeśli jesteśmy w jakimś momencie wieczerzy znudzeni, możemy zająć się wydłubywaniem ziarenek maku z zębów. Prawda jest taka, że stanowi ok. 50% mojego wigilijnego spożycia. Nie mam w związku z tym wyrzutów sumienia, zwłaszcza, że z boku stołu łypie na mnie karp.

8/10

8. Ryba po grecku.
Mars i Jowisz też nie od nas
Równie dobrze mogłaby się nazywać rybą po wołyńsku, albo nawet po klingońsku, bo z Grecją ma równie mało wspólnego. Ale OK, nazwa sprawą umowną. W smaku rzecz trochę bez wyrazu, daj Boże niech to będzie filet, to ominie was minigierka "Ości", przy której taniec Hana Solo w "Star Wars Kinect" jest szczytem rozrywki. Uwaga - płaty rybki lubią chować się za marchwią, albo po prostu ktoś jest bardzo skąpy.

5/10

9. Śledzik.
"Prawy mam jeszcze lepszy" 
Śledzik jest podstawą nie tyle Wigilii (choć odgrywa na niej niepoślednią rolę), co wszelkich adwentowych podrób tejże w postaci "śledzika w pracy", "śledzika ze znajomymi" i "śledzika koła naukowego filozofii analitycznej" (wiejcie, gdzie pieprz rośnie!). Nikomu nie chce się przygotowywać nic trudnego, więc ludziska kupują śledzie na czerwono, śledzie z cebulką, rolmopsy i "a'la matjasy". Bardzo wygodne, ale w tamtym roku jadłem je jeszcze na Gromnicznej po rozbiórce choinki. Smaczne? Całkiem, ale do stycznia.

6/10

10. Piernik.

Macie po tym wszystkim jeszcze siłę na ciacha? Wstydźcie się, obżartuchy, miał być post! Piernik jest ciastem szlachetnym, nie nazbyt słodkim, aromatycznym. Świetnie pasuje do całej reszty. Dopełnić go może czekoladowa polewa i grzane wino. Mniam!

8/10

11. Makowiec.

Makowiec na mój gust jest trochę zbyt suchy, a naprawić tego nie da się maczaniem w napoju, bo kawałek się rozpada i wygląda, jakbyście kiepowali do kompotu z suszu. Mak załazi, ale taka już jego opiatyczna natura. Na tym etapie naprawdę nie macie już ochoty jeść czegokolwiek, dobrze więc może, że ciastko jest lekkie w porównaniu z - dajmy na to - piernikiem.

6/10

12. Sałatka.

Jakakolwiek, ale musi być. Były czasy, kiedy na stołach - tak na imieniny, jak i religijne święta - królowała śmieciuszka. Teoretycznie wrzucało się do niej to, co się znalazło w lodówce. No żesz naprawdę Czomolungma sztuki kulinarnej (ale dodam, że w tym samym czasie płyty wydawał Stefan Friedman a kobiety nosiły kostiumy z poduszkami na ramionach). Potem, bliżej XXI wieku pojawiły się sałatki na słodko - z ananasem i kukurydzą. Te wspominam najlepiej i osobiście zatrzymałem się na tym etapie sałatkowej ewolucji. Współcześnie nie jest tak istotna, ale przydaje się zarówno na spotkaniach opłatkowych, jak i Wigilii głównej. Punkty bonusowe za uniwersalność.

6/10

Wszystkim Czytelnikom redakcja życzy wesołych i sytych Świąt, oraz dużo słodkości w Nowym Roku!

1 komentarz: