niedziela, 22 grudnia 2013

Wielka subiektywna recenzja potraw wigilijnych!

Naprawdę lubię okres Świąt Bożego Narodzenia. Uwielbiam w nich wszystko od hitów puszczanych w galeriach handlowych począwszy na wspólnym śpiewaniu czterdziestej zwrotki "Wśród nocnej ciszy" skończywszy. Skupmy się jednak na doświadczeniach smakowych towarzyszących temu cudownemu czasowi. Niniejszym zapraszam na pierwszą część recenzji 12 podstawowych potraw wigilijnych (nie pamiętałem wszystkich, musiałem zadać pytanie o listę na forum Wizaż.pl).

1. Barszcz czerwony z uszkami.

Naturalne
Zdecydowanie jeden z jaśniejszych punktów kolacji. Naturalna opozycja dla wielkanocnego barszczu białego, ma jednak nad nim tę przewagę, że zawartość stała jest bardziej przemyślana, wolna od chaosu święconkowej mieszanki. Jestem fanem ciasta, a to, rozmoknięte i nabierające czerwonego koloru jest tu w swej najwyższej formie. Farsz, koniecznie postny, jest minusem dania, gdyż składa się zazwyczaj głównie z grzybów, które są trucizną i nie powinny być spożywane przez ludzi. Barszcz, jeśli odpowiednio zrobiony, powinien mieć całkiem intensywny smak i krwisty kolor, sam w sobie będąc wspaniałym zimowym napitkiem.

8/10

2. Pierogi z kapustą i grzybami.
Mmm, skwareczki...

Zupełnie bez sensu. Przecież praktycznie to samo jemy z barszczem. O grzybach już co nieco sobie powiedzieliśmy - to, że są ludzie, którzy to jedzą, nie znaczy, że jest to pożywieniem. Niektórzy jedzą torf, węgiel, a nawet wątróbkę. Mimo bycia podróbką uszek w barszczu to wciąż dobrej jakości wigilijna potrawa, zasługująca na nasze uznanie i spożycie.

6/10

3. Karp.

Nie będę owijał w bawełnę - karp jest na Świętach gdzieś między otrzymanymi skarpetkami a pytaniem ciotki o narzeczonego. Karp to ryba mniej smaczna od pangi, ma dużo ości i śmierdzi mułem. Sympatię do karpią odczuwam tylko w sytuacji, gdy widzę te biedne zwierzątka stłoczone w emaliowanej wannie na targowisku. W tych pełnych miłości dniach pomyślmy o karpiach z czułością i pozwólmy im żyć - jest tyle smaczniejszych ryb, które możemy zabijać i jeść.

2/10

4. Groch z kapustą.

Swą frazeologiczną siłę zawdzięcza wizualnej beznadziei. Poza tym jest kolejnym przypomnieniem smutnej prawdy, że gros naszej świątecznej tradycji wynika z biedy. Groch i kapusta utrzymywały przy życiu wiele pokoleń Polaków. Jedynym więc powodem, z którego jemy groch z kapustą w okolicznościach bożonarodzeniowej niezwykłości jest chyba więc jedynie chęć upamiętnienia tego faktu. To jednocześnie jeden z niewielu pozytywnych faktów z naszej historii, które otrzymały podobne. A jak to smakuje? To groch i kapusta, nie spodziewajcie się fajerwerków.

4/10

5. Kompot z suszu.
Niby zwykły kompot, a jednak smakuje tak ciekawie i intensywnie! Nie wszyscy są fanami zapachu suszonych owoców, ale na pewno każdy kojarzy go wyłącznie z Bożym Narodzeniem. I czyż to właśnie nie jest zwycięstwem rzeczonego? Dodatkowo świetnie gasi pragnienie po pikantniejszych daniach. I co z tego, że pachnie wędzonką?

7/10

6. Kutia.
Wygląda jak karma dla ptaków
Nie jest to potrawa znana we wszystkich rejonach Polski, ale historia uczyniła mnie Kresowiakiem, więc kutię znam. I lubię. Robimy ją z wszelkich ziaren i bakalii, miodu, różnego burżujstwa do smaku (np. skórki pomarańczowej). Jadane tylko na Święta - niesłusznie, bo może spadłaby sprzedaż batoników dietetycznych. Smaczne, zdrowe, syte - idealne nie tylko na Wigilię, ale także do magazynu w bunkrze przeciwatomowym.

7/10

Koniec cz.1

1 komentarz: