Z Krzyśkiem spotykamy się w starym barze mlecznym, w którym
niegdyś żywili się wąsaci kierowcy PKSów kursujących pomiędzy miejscowościami,
jakich wstydzą się nawet mapy. Tu - pomiędzy barszczem z uszkami, a żurem z
kiełbasą – Krzysiek czuje się bezpiecznie i swobodnie. Sam przez chwilę się
waham, bowiem nawet sztućce zdają się mówić – „Nie lubimy tu obcych!”, ale mój
rozmówca jest nad wyraz spokojny. „To Pan Zdzisław” – wskazuje na korpulentnego
jegomościa zajadającego się w kącie pomieszczenia – „Koledzy mówią na niego
Dzidek. Zawsze zamawia kapustę, ćwiartkę wódki i jajko, którego nigdy nie
dojada. Siła przyzwyczajeń.” Najwyraźniej Krzysiek zna tu wszystkich, co
pozwala skupić mi się na rozmowie, a nie na trosce o to, czy nie skończę z
widelcem w oku.
Jak wysoko w Twojej piramidzie potrzeb sytuuje się
jedzenie?
Myślę, że
tylko stopień niżej od łącza internetowego. Posiłki traktuję jednak czysto
zadaniowo, innymi słowy - jem, aby żyć, a nie żyję, aby jeść. Dlatego w
przypadku śniadania, obiadu i kolacji nie ma dla mnie większego znaczenia
wygląd i szeroko pojęta wykwintność jedzenia. W żadnym wypadku nie jestem
wybredny! Nie rozumiem osób, które chodzą do drogich restauracji i wydają
mnóstwo pieniędzy na coś, co może ładnie wygląda (o ile docenia się design z truchła
zwierząt i np. sosu grzybowego), ale nie nasyci zdrowego człowieka. Oczywiście
mam swoich faworytów (makarony, pizza, kanapka z serem). W przypadku
recenzowanych produktów jest nieco inaczej, gdyż są to najczęściej przekąski,
jedzeniowe używki. Mimo to wspomniane
podejście do żarcia przebija się w tekstach o nich.
Wyobraź sobie, że lecisz na pokładzie polskiego samolotu
rządowego i tradycyjnie już, rozbijasz się, tym razem na bezludnej wyspie.
Jakie trzy produkty żywnościowe chciałbyś tam mieć ze sobą, nim rozdziobałyby
Cię kruki i wrony.
Jedyną
bezludną wyspą, na której mógłbym spotkać kruki i wrony jest ta w Zwierzyńcu,
na której pasą się koniki polskie, ale w porządku - odpowiem. Nie byłoby sensu
jeść nic pożywnego, więc skupmy się na przyjemności: sernik wiedeński mamy,
paczka pistacji i batonik "Daim". Niech się chociaż przebrzydłe ptaki
nabawią cukrzycy!
Przejdźmy do tego co najważniejsze – do Wpieprzamy. Skąd
pomysł założenia bloga konsumenckiego poświęconego profesjonalnym recenzjom żywności?
Pomysł
wziął się z wizyty z piekarni sieci "Awiteks". Doznałem napadu
frustracji gdy w przeciągu kilku dni podano mi najmniejszą jagodziankę, mimo iż
przy szybce leżała dwa razy większa, oraz dostałem jakiegoś rogala z czekoladą,
w którym nie było czekolady. A że od dawna zastanawiałem się nad dwoma
rzeczami: rozwinięciem ruchu konsumenckiego w naszym kraju i znalezieniem nowej
formuły dla mojego pisania po tym, jak blog Marcina o polityce bił rekordy
wyświetleń tylko dlatego, że był pełen populistycznych analiz, gdy w tym samym
czasie na mój nie wchodziła mysz z kulawą nogą. Któregoś dnia podsunąłem pomysł
Marcinowi, a on go podchwycił.
Zwerbowaliśmy Michała. Nazwę niestety także wymyśliłem ja, ale na pocieszenie
dodam, że to co zaproponował Marcin nie nadaje się do cytowania przed
wieczorynką.
Jak Ci się pracuje z człowiekiem takim jak Marcin, który
ma tysiąc pomysłów na minutę i wszystkie próbuje zrealizować przez co oddala
się od projektów zapoczątkowanych wcześniej? Nie przeszkadza Ci jego
niestałość, to że zamiast siąść na tyłku, zeżreć coś i opisać, woli uczyć się
hiszpańskiego, spawać artystycznie, prowadzić żłobek dla pingwinów i
konstruować w garażu głowicę nuklearną?
Kwestia
przyzwyczajenia. Sam mam podobny umysł, myślę, że dodatkowo mam problemy ze
skupieniem uwagi. W związku z tym dogadujemy się bardzo dobrze, choć czasem
wymagamy nieco cierpliwości z drugiej strony. Na zmniejszenie ułamka
niezrealizowanych pomysłów mam taki sposób, że mówię kilku osobom o moich
planach po to, by wywierali na mnie presję. Niestety nawet to nie zawsze
działa. Ale lepiej mieć mnóstwo pomysłów i zrealizować choćby część, niż ich
nie mieć i nie realizować wcale, czyż nie?
A co możesz powiedzieć o Michale? Widziałeś go w ogóle
ostatnio? Jego recenzja bronowickich zapiekanek przyniosła Wam kilkadziesiąt
tysięcy wyświetleń.
Recenzja
zapiekanek była świetna. Myślę, że była to duża reklama dla opisywanego
zakładu, ale jeśli produkt jest tak dobry, to wypada się z tego tylko cieszyć.
Nie widziałem Michała od bardzo dawna, nie mam pojęcia, co się z nim dzieje.
Chodzą słuchy, że jest na tajnej misji na Kubie i ma zabić Fidela Castro.
Polski wywiad miał jednak przestarzałe informacje i nie zdążył go poinformować, że El Commendante nie żyje
już od jakiegoś czasu. W związku z tym możemy jeszcze za nim zatęsknić.
Najbardziej brakuje mi jego anegdot opowiadanych przy piwie. Każda mogłaby
zostać zekranizowana, najlepiej przez von Triera, Lyncha i Smarzowskiego
jednocześnie.
Macie jakieś plany związane z rozwojem portalu?
Sam nie
wiem. Założyliśmy go jako zupełnie luźne przedsięwzięcie, coś co robimy głównie
dla znajomych. Dorobiliśmy się jednak wiernych fanów, także tych osobiście nam
nieznanych. Czas pokaże. Być może niedługo pojawią się posty w nowej, ciekawszej
formie. Jeśli ktoś by mnie zapytał, czy chciałbym, żeby "Wpieprzamy"
było naprawdę popularne, to moja odpowiedź brzmi: tak! Najchętniej w ogóle
uczyniłbym z pisania głupot źródło dochodu, ale najważniejsze, by pisząc
ćwiczyć swój warsztat.
A co poza tym? Kończysz studia prawnicze. Czy zobaczymy
Cię za biurkiem, w garniturze, znudzonego i zepsutego jak drugoplanowi
bohaterowie seriali z cyklu "Samotna Nieporadna Prawniczka".
Szansa na
zobaczenie mnie w garniturze póki co jest podobna do tej na spotkanie Wielkiej
Stopy. Nie wykluczam niczego, bardzo możliwe, że będę prawnikiem, ale obiecuję,
że nie zmienię się w związku z tym. Inna sprawa, ile wytrzymałbym w takim
środowisku. Ostatnio ktoś mi powiedział, że nawet moja fryzura nie przystoi
prawnikowi. "Przepraszam, ale wolałbym powierzyć sprawę mojego
odszkodowania komuś, kto jest mniej podobny do Everly Brothers" - tak to
widzę.
W takim razie widzę, że przed Tobą jeszcze wiele wyzwań.
Jakie uważasz za największe?
Teraz? Myślę,
że fakt, że kluski mi rozmiękły. Jak widzisz, sytuacja jest dramatyczna
(Krzysiek ze smutkiem spogląda na talerz). Nie ma nic gorszego od rozmiękłych
klusek.
Kończąc rozmowę, życzę Ci więc, by kluski zawsze były twarde!
Krzysiek
kiwa głową. Je w ciszy, drobnymi kęsami. Widać, że jest szczęśliwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz